Dbając o wysoki stopień standaryzacji i obiektywizacji map, służby kartograficzne wypracowały przez lata zaufanie użytkowników. Globalny produkt „Mapy Google” korzysta z tej estymy – czy jednak słusznie? Do zadania tego pytania skłaniają rozbieżności w prezentacji nazw miejscowych w polskiej i niemieckiej wersji językowej Map Google.
Magazyn Reduta Online 8/2017
WIELOJĘZYCZNOŚĆ NAZW MIEJSCOWYCH
Nazwy obiektów geograficznych w językach mających na danym obszarze status oficjalny to „endonimy” – „egzonimy” zaś to różniące się od nich nazwy w pozostałych językach. Egzonimami są więc np. „Warschau”, „Danzig”, „Krakau”, „Posen” czy „Stettin”, obecne wśród pierwszych nazw, które zobaczy niemieckojęzyczny użytkownik Map Google, przybliżając widok Polski. Dla miast bez utrwalonego niemieckiego odpowiednika nazwy ujrzy natomiast endonimy – takie jak: „Białystok”, „Łódź” czy „Rzeszów”. Co ciekawe jednak, w Mapach Google na tych dwóch grupach się nie kończy – obok pojawi się bowiem „Wroclaw”. Zaskakuje nie tyle brak polskiego znaku diakrytycznego, gdzie indziej obecnego, co fakt, że nie użyto utrwalonego niemieckiego egzonimu miasta – „Breslau”.
Nasuwa się pytanie, czy w odniesieniu do nazw miejscowych edytorzy Map Google (którymi jest szeroka społeczność użytkowników Internetu) kierują się spójnymi zasadami i czy są one jednakowe dla różnych wersji językowych.
WYTYCZNE MIĘDZYNARODOWE
Od przełomu lat 60. i 70. Organizacja Narodów Zjednoczonych prowadzi prace nad międzynarodową standaryzacją nazw geograficznych. Uznano, że egzonimy są częścią dziedzictwa kulturowego i powinny być zachowywane, o ile są utrwalone i powszechnie używane. Za niepotrzebne uznano natomiast te z nich, które powstały sztucznie, nie są znane lub wyszły z użycia.
Konferencje ONZ w sprawie Standaryzacji Nazw Geograficznych zaleciły narodowym organom nazewniczym przygotowanie wykazów stosowanych egzonimów. Taka polska lista w wersji z 2013 r. zawiera ponad 13 tys. polskich egzonimów, z czego na terenie Niemiec około 200 (w tym 37 miast). Na liście egzonimów języka niemieckiego z 2002 r. znajduje się ok. 500 niemieckich egzonimów, z czego 64 na terenie Polski (w tym 49 miast).
WYNIKI BADANIA
Badaniu poddano nazwy miast w Niemczech w polskojęzycznej wersji Map Google, a w wersji niemieckojęzycznej – nazwy miast w Polsce (odpowiednio: 37 i 49). Dla każdej miejscowości z danego wykazu egzonimów sprawdzono, czy jej nazwa odpowiada tej występującej na mapie. Opis procedury badawczej, uwarunkowań i ograniczeń wnioskowania oraz spis literatury Czytelnik znajdzie w opublikowanym w 42. numerze „Folia Turistica” artykule pt. „Przyczynek do badań nad wielojęzycznymi nazwami miejscowymi na mapach internetowych” (dostępnym także na tym blogu).
Odnotowano istotną rozbieżność dla obu badanych domen: zgodność z krajowym wykazem egzonimów wyniosła 100% dla nazw polskich w Niemczech oraz 46% dla nazw niemieckich w Polsce. Stuprocentowa zgodność oznacza, że na mapie występują wyłącznie te egzonimy, które zalecane są przez daną komisję – wszystkie z nich i żadne inne, bowiem pozostałe odnotowane nazwy są formami rodzimymi (endonimami) miast nieujętych w wykazie.
PRÓBA WYJAŚNIENIA
Uzyskanie tak różnych wyników skłania do uznania, że w zakresie nazw miejscowych edytorzy Map Google kierują się odmiennymi zasadami w różnych krajach – przynajmniej w Polsce i Niemczech. Może to być przykładem niekonsekwencji serwisu Google, ale także funkcjonowania odmiennych zasad w obu krajach. Rzeczywiście, zarówno wykazy egzonimów, jak i ich twórcy okazują się mieć różny status. Polska komisja odradza stosowanie egzonimów spoza listy (co czyni jako agenda rządowa) – niemiecka zaś (będąca jedynie ciałem doradczym) wyraźnie stwierdza, że tego nie odradza.
Jednocześnie to jednak sam Google nie zapewnił warunków do równorzędnego traktowania użytkowników różnych narodowości. Konkurencyjny społecznościowy serwis mapowy Open Street Map stosuje bowiem odmienne podejście – i bardziej jednolite, i trafniej realizujące zalecenia ONZ. Na głównej mapie – wspólnej dla wszystkich wersji językowych – prezentowane są jedynie nazwy urzędowe w języku danego obszaru (endonimy). Egzonimy występują dopiero na dodatkowych mapach specyficznych dla danego języka, o ile takie się pojawiają. Takiej polskiej wersji nie ma, natomiast niemiecki użytkownik mapy może jednym kliknięciem zmienić jej wersję podstawową na „niemiecki styl” („deutscher Stil”), czyli wersję mapy, na której wybrane endonimy zastąpione zostają przez niemieckie egzonimy.
Rozwiązanie to można uznać za pewną formę realizacji jeszcze jednego zalecenia Konferencji ONZ: aby w publikacjach, na mapach i w innych dokumentach pojawiały się nazwy geograficzne zgodne z zasadami narodowej standaryzacji (endonimy), a tylko w uzasadnionych przypadkach, dodatkowo, egzonimy – z zaznaczeniem ich podrzędnej roli (co na mapach drukowanych oddaje się przeważnie mniejszą czcionką i nawiasem). Na Mapach Google pojawia się natomiast domyślnie tylko jedna nazwa z pary endonim–egzonim. Uznawszy, że nazwy miejscowe są tak samo przetłumaczalne „jeden do jednego” jak funkcjonalne i opisowe określenia typu „urząd miasta” czy „komisariat policji”, Google sugeruje użytkownikowi, jakoby w jego serwisie mapowym następowała jedynie techniczna czynność zamiany stałych treści, w jedyny możliwy sposób i na podstawie obiektywnych kryteriów.
Tak się jednak nie dzieje. Wpływ na treść Map Google będą miały bowiem rozmaite podejścia, nastawienia, przekonania, wrażliwość (czynniki subiektywne) czy po prostu wiedza, i oczywiście liczba (czynniki obiektywne) społecznych edytorów Google z różnych krajów. Wreszcie mniej lub bardziej zdecydowana narracja narodowa, której być może ulegną, może prowadzić do zgoła odmiennych interpretacji tych samych faktów. W efekcie serwis sprawiający wrażenie integralnego porządku umożliwia istnienie w ramach jednej struktury porządków nawet wzajemnie sprzecznych.
DALSZE IMPLIKACJE
Nie jest wprawdzie tak, że w badaniu odnotowano wyłącznie przypadki zniemczania polskich nazw miejscowych. Wymowne są sytuacje przeciwne, kiedy to nie zastosowano form znanych i zalecanych, takich jak „Breslau” dla Wrocławia, „Allenstein” dla Olsztyna czy „Bromberg” dla Bydgoszczy. Tym kilku prominentnym i widocznym przykładom towarzyszą jednak o wiele liczniejsze przypadki niemieckich egzonimów mniejszych miejscowości w Polsce, nieujętych w wykazie. Na przykład urzędowe nazwy miejscowości polskich na Śląsku masowo zastępowane są na niemieckojęzycznych Mapach Google przez, nierzadko wątpliwe, egzonimy historyczne (o czym za chwilę).
Nic podobnego nie zauważono natomiast w równie dokładnym przeglądzie nazw miejscowości w Niemczech na mapie polskojęzycznej. Analiza historii edycji Map Google pokazała jednak, że takie nazwy były nanoszone przez polskich edytorów, lecz potem wycofywane – jak (w tym przypadku również przez Polaka, po jedenastu dniach): „Branibór”, „Desawa”, „Gardziec” czy „Wkryujście” dla oznaczenia niemieckich miast: Brandenburg, Dessau, Gartz czy Ueckermünde.
Przykłady te można by uznać za niewspółmierne, jako że to tylko niemieckie nazwy funkcjonowały wcześniej jako urzędowe. Właśnie z tego względu jednak ich użycie wymaga szczególnej ostrożności! Fakt istnienia jakiejś niemieckiej nazwy nie stanowi jeszcze dowodu na jej prawne lub historyczne umocowanie. Po pierwsze: żadna z nich nie będzie dzisiaj miała charakteru urzędowego, jako że nawet nazwy miejscowe w językach mniejszości (dla niemieckiego jest ich obecnie w Polsce 359) nie są nazwami oficjalnymi, lecz tylko dodatkowymi (pomocniczymi) wobec nazw polskich. Po drugie: nazwy miejscowe w językach mniejszości nie mogą nawiązywać do nazw z okresu 1933-45 nadanych przez władze III Rzeszy Niemieckiej lub Związku Sowieckiego. Nietrudno dzisiaj odwołać się do jednej z takich nazw, bezrefleksyjnie szukając „tłumaczenia”. Tymczasem w latach 30. i 40. na ziemiach wschodnich III Rzeszy dokonano zakrojonych na szeroką skalę zmian, sztucznie germanizując nazwy, w których widoczny był słowiański lub pruski (bałtycki) trzon (na samym Śląsku zmieniono wówczas ok. 2000 nazw geograficznych, głównie miejscowości).
Jedna z takich nazw: „Auschwitz”, dopuszczana w związku z tym w Polsce już tylko w odniesieniu do obozu zagłady, znajduje się na oficjalnym wykazie niemieckiej komisji jako egzonim zalecany dla miasta Oświęcimia. Jest to przykład rozbieżności regulacji krajowych, o której była mowa wcześniej. Wyłącznie w gestii Map Google jest już jednak sytuacja, w której przy niemieckich miejscowościach na Łużycach w ogóle nie pojawiają się obowiązujące urzędowo nazwy w języku lokalnej mniejszości (górno- lub dolnołużyckim). W serwisie Open Street Map wszystkie one figurują natomiast łącznie z niemieckimi, oddzielone myślnikiem i w tym samym formacie – czym ukazano ich rangę.
Powtórzmy: na niemieckojęzycznych Mapach Google odmówiono obecności równorzędnym nazwom urzędowym w RFN, zezwalając jednocześnie na powszechne zastępowanie jedynych nazw urzędowych w RP formami o wątpliwej wartości praktycznej, historycznej i prawnej.
Gdyby nie odmienny przykład Open Street Map, można by zgadywać, że globalny nieporządek jest konsekwencją globalnego udziału, immanentną cechą Internetu czy ceną, którą trzeba zapłacić za technologiczny postęp. Ale nie jest. Z czego tak naprawdę wynika ten nieporządek – należy konsekwentnie pytać jego twórcę: koncern Google.